Koleżanki i Koledzy,
dzisiaj mamy podstawy do odrobiny optymizmu. Nie będzie pocztowego Armagedonu. Nie dojdzie do konieczności zwolnienia 50 000 pracowników największego przedsiębiorstwa w Polsce.
Przez ostatnie miesiące troskaliśmy się jak zostanie rozstrzygnięty konkurs na operatora wyznaczonego. Czy obawy pracowników, zarządzających i właściciela były zasadne? Biorąc pod uwagę poziom usług, oraz możliwości techniczne i logistyczne naszych potencjalnych rywali, sprawa wydawała się oczywista.
Tylko Poczta Polska może realizować skutecznie zadania operatora wyznaczonego. Natomiast pamiętając absurdalne wyniki przetargów ogłaszanych przez podmioty publiczne na pocztowe usługi, pojawiał się uzasadniony niepokój o wynik konkursu. Skoro można w Polsce transferować setki milionów publicznych złotówek do podmiotów o niejasnej strukturze własnościowej i zatrudniających pracowników na zasadach funkcjonujących w krajach postkolonialnych, to wszystko może się zdarzyć.
Od wczoraj temat wydaje się być rozwiązany na najbliższe 10 lat. To wspólny sukces nasz i wielu podmiotów i także sukces Polski.
My, Związek w PP, możemy się teraz spokojniej zająć poprawą sytuacji materialnej pracowników.
Ale warto jeszcze docenić szczegóły.
Ostatecznie do konkursu zgłosił się jeden podmiot niepubliczny, który w kwietniu, bełkotliwie ogłosił:
"Spółka z pełną świadomością złożyła ofertę, która nie spełnia wszystkich wymogów określonych w dokumentacji konkursu. Poprzez złożenie oferty Spółka pragnie dać wyraz zainteresowaniu świadczeniem usług powszechnych jako operator wyznaczony"
Jak podała wczoraj prasa, Prezes Gaj zaprzeczyła jednak, jakoby odrzucenie oferty PGP miało związek z tymi deklaracjami, ponieważ komisja konkursowa badała obie oferty przez ponad miesiąc.
Mam wątpliwość, czy, pożal się Boże, rywal, zgłasza niespełniającą wymogów ofertę tylko po to, aby przyczynić urzędnikom UKE kompletnie zbędnej pracy ( sabotaż regulatora), czy po to, aby przygotować w imieniu obcych podmiotów gospodarczych kolejny atak na PP.
Bogumił Nowicki
