Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
Organizacja Międzyzakładowa NSZZ Solidarność Pracowników Poczty Polskiej
 




Organizacje
Podzakładowe


Humor dnia

Aktualności

Autor: Dariusz Jackowski   Data: 2016-04-03
Nasi czytają, a potem piszą
Listonosze Polska - Kto za tym stoi?
Mniej więcej w połowie stycznia otrzymałem od jednego z moich facebook'owych znajomych zaproszenie do polubienia strony "Listonosze Polska". Zajrzałem tam... i jakoś nie udało mi się to ustrojstwo polubić.
Po pierwsze, zamieszczone tam posty były anonimowe - uznaję zasadę bierz odpowiedzialność za swoje słowa. A co do anonimowego pisania, to zacytuję Stanisława Jerzego Leca - miłośnika komunizmu, ze Związkiem Sowieckim na czele. Do tejże ideologii mam wiadomy stosunek, jednak cytat, choć w zamyśle zapewne dotyczy pisania anonimowych donosów itp., w tym przypadku uważam za warty użycia. Otóż, "Anonim jest tylko wtedy dopuszczalny, gdy piszący go rzeczywiście jest nikim".

Ten "nikt" usiłujący się wykreować na sfrustrowanego listonosza, czy też grupę listonoszy, zaczyna swoją działalność nie od wyrażenia tego, co go boli, lecz koncentruje się... na zbieraniu "lajków" i wyciąganiu informacji o warunkach pracy panujących na poczcie. Czyżby nie wiedział jak wygląda jego własna praca? Cholera! - pomyślałem - taki z niego (z nich) listonosz, jak ze mnie motorniczy tramwaju... Najwyraźniej ktoś tu buduje swoistą piramidę, a coraz liczniejsza grupa zwierzających się "lajkowiczów" ma mu dostarczyć paliwo do funkcjonowania. W tym przypadku paliwem, nie są pieniądze naiwnych, lecz pozyskane od nich informacje.

Po pewnym czasie w postach zaczynają się pojawiać konkrety, a więc system zadziałał. Strach pomyśleć, jakie informacje "nikt" mógł uzyskać od sfrustrowanych pocztowców! Jednak, jak widać pozyskane informacje są już wystarczające, by się uwiarygodnić poprzez operowanie konkretnymi sytuacjami, z którymi utożsamia się coraz liczniejsza grupa "lajkowiczów". Jest jeszcze jeden problem - tożsamość. Ale i temu szybko zaradzono, choć moderator strony, to w dalszym ciągu "nikt" - w postach często powołuje się imiona i nazwiska komentatorów, bądź korespondentów mailowych. Tak, więc umiejętnie zbudowano iluzję namacalnej tożsamości osób, zaangażowanych w tworzenie strony "Listonosze Polska".

Mocnym atutem staję się również pojawienie "dyżurnego satyryka-rysownika", który wcześniej udzielał się na stronie intranetowej Poczty Polskiej. Jak widać poczucie humoru przesunęło się satyrykowi o 180 stopni, ale czegoż się nie robi dla popularności...

Tak w skrócie można podsumować ewolucję produktu "Listonosze Polska". Jednak dla osób doszukujących się teorii spiskowych, a w tym przypadku śmiało mogę się do nich zaliczyć, pozostało jedno podstawowe pytanie: kto za tym tak naprawdę stoi? Przecież niemożliwe jest by spracowany listonosz, czy nawet ich grupa, była w stanie zawiadywać tak intensywnie żyjącą stroną. Podejrzenia, zresztą nie tylko moje, padły na konkurencję, która mogłaby być żywotnie zainteresowana destabilizacją sytuacji w naszej Firmie. Przemawiałby za tym fakt budowania atmosfery strajkowej bez rzeczowego objaśnienia zasad jego przeprowadzania oraz aspektów prawnych z tym związanych. Anonimowych podżegaczy nie interesują zupełnie konsekwencje, z jakimi mogliby się spotkać uczestnicy takiego pozaustawowego strajku, a w szczególności jego organizatorzy, czy też liderzy, bo tacy musieliby się wyłonić, by całe przedsięwzięcie mogło zaistnieć. Szeregowym uczestnikom protestu raczej, poza utratą wynagrodzenia za czas strajku, nie powinno nic poważnego się przydarzyć. Poczta Polska w obecnej sytuacji nie jest po prostu w stanie pozwolić sobie na zwolnienie większej ilości pracowników. Gorzej z liderami... Otóż, w ich przypadku utrata zatrudnienia mogłaby być nic nie znaczącą konsekwencją w porównaniu z możliwością wykorzystania przez pracodawcę Art. 26 Ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Tak więc, poza grzywną, grożącą za zorganizowanie nielegalnego strajku, dochodziłaby możliwość wystąpienia pracodawcy na drogę sądową w celu uzyskania odszkodowania za poniesione w wyniku strajku straty. W tym przypadku kwota zasądzona na pewno byłaby nie do udźwignięcia dla przeciętnego pracownika Poczty Polskiej.

Wczoraj (tak, wczoraj, bo minęła już północ), Koleżanka z Warszawy podesłała mi informację, kto może być powiązany ze stroną "Listonosze Polska". Zgodnie z sugestią zajrzałem do podczepionej do strony petycji, a tam prócz "nikogo", czyli "Listonoszy Polska", figuruje Związek Syndykalistów Polski. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że wspólne wystąpienie tych dwóch nazw nie jest przypadkowe i śmiem twierdzić, że można ich używać zamiennie.

Dlaczego Związek Syndykalistów Polski się nie ujawnił, jeżeli faktycznie stoi za stroną "Listonosze Polska"? Zapewne zdecydowana większość zada takie pytanie.

No właśnie, dlaczego miałby się nie ujawniać? Jest na to logiczna odpowiedź. Gdyby do pocztowców zamiast "listonoszy" wystąpiła nikomu nie znana organizacja, szanse pozyskania tylu "lajkowiczów" i wzbudzenie zainteresowania wśród załogi Poczty Polskiej równałoby się zeru. Facebook ma to do siebie, że większe szanse powodzenia daje budząca emocje anonimowa inicjatywa niż działania organizacji, która nic nie znaczy w internetowym świecie.

A czymże jest sam Związek Syndykalistów Polski? Nawet w internecie trudno znaleźć informacje na temat tejże organizacji. Zdaje się, że jest to kontynuator Związku Syndykalistów Polskich, który po zaakceptowaniu w 1945 panowania komuny w Polsce, rozpłynął się w czeluściach PRL-u. Zresztą ideologia prezentowana przez oba te twory jest praktycznie identyczna. Przyświeca im utopijny pomysł tworzenia anarchistycznego państwa i społeczeństwa, gdzie zarówno zakłady przemysłowe i społeczność lokalna zorganizowana by była na zasadzie, ja bym to określił, swoistych kołchozów. Wszystko dla wszystkich po równo! Chyba już to przerabialiśmy?! Jedno jest pewne, organizacja ta za wszelką cenę usiłuje zaistnieć w polskich realiach i stać się zauważalną. Gdzieś tam przeprowadza pikietę, czy inny protest. Innym razem pojawia się na marszu "Wolnych konopi". Jednak nie potrafi się wybić na poziom zauważalności. Wydaje się, iż ZSP uznał, że na sytuacji pracowników Poczty Polskiej można zbudować kapitał odpowiedni do wyjścia z cienia. A samo wyjście z cienia zapewne nastąpi, gdy już ruszy cała starannie przygotowywana machina. Jak pisałem powyżej, wcześniejsze ujawnienie się mogłoby całemu przedsięwzięciu tylko zaszkodzić. Z drugiej strony pocztowców trzeba powoli oswajać z nową nieznaną im wcześniej nazwą, stąd pod petycją, obok "Listonoszy Polska", pojawia się Związek Syndykalistów Polski. Wiadomo protesty pocztowców, to nie marsz "Wolnych konopi" i organizacja w to zaangażowana na pewno znajdzie się w blasku fleszy. Co do petycji, to na uwagę zasługuje przede wszystkim pierwszy postulat, gdyż pozostałe problemy, jestem przekonany, zostaną w niedługim czasie rozwiązane. Chodzi tu o podwyżkę 700 zł brutto, a więc kwotę na dzień dzisiejszy nierealną ze względu na możliwości finansowe Poczty Polskiej. Ot, taki postulat nie do przelicytowania przez nikogo, czyli sygnał, że to właśnie oni najbardziej dbają o interesy pocztowców.

No to jeszcze raz... "Anonim jest tylko wtedy dopuszczalny, gdy piszący go rzeczywiście jest nikim"

Tak więc, w przypadku mojej teorii spiskowej, to było na tyle...

Pozdrawiam wszystkich Pocztowców-Facebook'owiczów, jak również Pocztowców nie zaprzątających sobie głowy tym portalem, czyli żyjących bardziej w "realu".

Dariusz Jackowski





Karta Rabatowa Orlen








 
Webmaster: Sławek  ®2007