Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
Organizacja Międzyzakładowa NSZZ Solidarność Pracowników Poczty Polskiej
 




Organizacje
Podzakładowe


Humor dnia

Aktualności

Autor: Bogumił Nowicki   Data: 2017-03-13
Poczta Polska, przedsiębiorstwo dziwów i sprzeczności, spory, strajki, walka o przetrwanie
List do członków i sympatyków pocztowej "Solidarności"


Strajk to element życia społecznego przewidziany przez prawo. W krajach cywilizowanych oczywisty i używany w całej zachodniej Europie. W Polsce zetatyzowany trudną w użyciu ustawą o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, ale przecież nasza polska Konstytucja też nie zachwyca.

W 2008 roku minister infrastruktury w rządzie PO intensyfikował prace nad "komercjalizacją" Poczty Polskiej. My prowadziliśmy spór zbiorowy o podwyżkę płac z Dyrektorem Generalnym PP. Przyłączyła się do nas większość pocztowych związków zawodowych. Referendum strajkowe, przeprowadzone dużym nakładem sił, głównie związków reprezentatywnych, przyniosło 86 procentowe poparcie pracowników dla strajku w przypadku nie zrealizowania postulatów płacowych zgłoszonych podczas sporu. Negocjacje doprowadziły do sporych ustępstw pracodawcy na rzecz pracowników. Na tydzień przed ogłoszonym terminem strajku, 32 pocztowe związki zawodowe podpisały z pracodawcą porozumienie. "Solidarność" uznała, że to porozumienie niedostatecznie zbliżyło pracodawcę do oczekiwań pracowników i że powinno być lepsze. Pracodawca wspierany przez sygnatariuszy porozumienia zdecydował się na ostrą akcję propagandową, o rzekomej nielegalności strajku, skierowaną przeciw "Solidarności". Wierząc we wsparcie pracowników postanowiliśmy nie ustępować. Rozpoczął się strajk. Okazało się jednak, że potęga połączonej propagandy dyrekcji i naszych niedawnych sojuszników, znalazła akceptację wśród pracowników. W strajku jednodniowa, maksymalna liczba uczestników, nie przekroczyła 10 % liczby popierających strajk w referendum.
Po tygodniu tej nierównej walki nasz Komitet Strajkowy po rozmowach z DG PP, wiceministrem infrastruktury, przy udziale i mediacji śp. Longina Komołowskiego, podjął decyzję o zawieszeniu strajku.

Oprócz konsekwencji płacowych opisane wydarzenia miały też konsekwencję strukturalną. Gdyby pracownicy, reprezentujące ich związki i pracodawca, zachowali jedność, albo podpisując wspólne porozumienie, albo wspólnie strajkując, moglibyśmy potem wstrzymać idiotyzm komercjalizacji.
Pracodawca zadenuncjował Komitet Strajkowy do prokuratury, jako grupę osób winnych doprowadzenia do nielegalnego strajku. Suma rzekomych strat PP i roszczeń zgłoszonych wobec Komitetu przez Dyrektora Generalnego wynosiła kilkadziesiąt milionów. Byłem w Krakowie, jak i w Warszawie wielokrotnie poddany kilkugodzinnym przesłuchaniom przez zdziwionych, ale dociekliwych policjantów i prokuratorów. Ponad pół roku zajęło prokuraturze ostateczne ustalanie, że wszystkie nasze działania były zgodne z prawem. Natomiast ponad rok trwało przywracanie przez sąd do pracy dwóch naszych działaczy, zwolnionych dyscyplinarnie przez pracodawcę. Przez ten czas Związek płacił im utracone wynagrodzenie, które po wyroku sądu ostatecznie pracodawca zwrócił. Dzięki strukturze naszej organizacji, wsparciu krajowych władz Związku i dotacjom z krajowego i regionalnych funduszy strajkowych udało się nam zgromadzić kilka milionów złotych i częściowo zrekompensować potrącenia płac pracownikom biorącym udział w strajku. Jeden z zastępców DG dość cynicznie stwierdził, że strajk przyniósł Poczcie zyski, bo cały materiał został ostatecznie doręczony klientom, a Firma zaoszczędziła na funduszu płac. Prywatnie dodam, że tydzień strajku i pierwszy miesiąc po nim, to najbardziej niemiły czas mojego życia.

Zacząłem od jeszcze świeżej historii naszego Związku i Poczty, aby przypomnieć uczestnikom wydarzeń sprzed dziewięciu lat, a nowicjuszom uprzytomnić, jak ważne jest przestrzeganie podstawowych reguł prawa. Dzięki temu nasz Związek przetrwał, brutalnie mówiąc, próbę zaorania w PP, a nasi członkowie nie ponieśli w tamtym przedsięwzięciu zbyt wielkich strat. Dzięki temu przetrwała także Poczta, bo nasze zasługi, choćby w wygraniu konkursu na operatora wyznaczonego na 10 lat, czy przywróceniu normalności w obsłudze organów Państwa przez PP, są nie do przecenienia.

Piszę ten tekst, bo dostałem ostatnio niewiele (ale jednak pojawiło się parę) prowokacyjnych pytań, dlaczego nie ma decyzji "Solidarności" o przyłączaniu się do obecnych protestów i do ewentualnego, sic! "okupowania" Urzędów Pocztowych. Oczywiste jest, że Związek będzie wspierał swoich członków, jeżeli indywidualnie znajdą się w trudnej prawnie sytuacji, nie zmienia to faktu, że nie zejdziemy jako organizacja, ze ścieżki prawa. W zeszłym roku wreszcie udało się nam zahamować tendencję obniżania płac grup najniżej zarabiających w PP. Po dwóch podwyżkach najniższych płac zasadniczych podpisaliśmy porozumienie z pracodawcą, zakładające również moratorium na spory zbiorowe do końca 2016 roku. W tej chwili trwają prace, w których bierzemy odpowiedzialny udział, nad regulaminem premiowania i nad ostatecznym wymiarem funduszu płac na bieżący rok, zatem nie powinno być dziwne, że nasza Komisja Międzyzakładowa uznała, iż należy dać szansę obecnemu Zarządowi PP właściwego zakończenia tych dwóch spraw, przerywanie tych procesów sporem zbiorowym nie jest racjonalne, przecież nie można prowadzić dwóch rozmów o tych samych pieniądzach.

Listonosze to największa grupa zawodowa w pocztowej "Solidarności". W 2008 roku dzielnie stawali w ówczesnym strajku (niestety nie wszyscy), pozdrawiam weteranów. Dzisiaj również są zniecierpliwieni sytuacją i chętni do działania. Pomocną dłoń do listonoszy w PP wyciągają ostatnio anarchosyndykaliści. Zwróciłem uwagę, że aktywność anarchistów, jest okresowa, jak plamy na słońcu. Anarchiści skłonni wspierać pocztowców budzą się wtedy, gdy w Polsce rządzi PiS, oraz gdy ruchliwszy biznesowo staje się Rafał Brzoska, który niedawno niechlubnie ograbił swoich pracowników z wynagrodzeń. Jego długi wobec pracowników częściowo spłacimy wszyscy, jako podatnicy. Pierwszy przypływ aktywności syndykaliści mieli w 2006 roku, szczególnie w Gdańsku. Od paru miesięcy znowu zachęcają do protestów. Co ciekawe, zbiega to się z publiczną debatą o tym, aby Poczta była bardziej związana z Państwem. Anarchosyndykaliści uważają, że fajniej będzie bez Państwa. Zapewne im tak, ale krótko.

Natomiast trzeba pamiętać, że polski rynek pocztowy, paczkowy i kurierski, to ze 12 miliardów złotych. To spora atrakcja dla Niemców. Zatem zachęcam anarchosyndykalistów, aby najpierw zlikwidowali państwo i pocztę niemiecką, a dopiero potem "pomagali" Polsce i Poczcie Polskiej.

W latach 2009-2016 w trakcie rządów PO każdego roku wchodziliśmy w spory zbiorowe. Szczególnie istotny był ten w którym żądaliśmy oprócz podwyżki płac przywrócenia układu zbiorowego pracy.

Nie wiedzieć czemu, nigdy nie znajdowaliśmy w tych działaniach wsparcia innych związków. Dlatego Platforma Obywatelska tak beztrosko harcowała sobie po Poczcie Polskiej.

Nie jest dziwne, że dzisiaj listonosze są skłonni do podejmowania protestów, zarabiają za mało. Ale dotyczy to także kilku innych istotnych pocztowych grup zawodowych. Mówiłem o tym na sejmowej Komisji Energii i Skarbu, zaniżone płace mają kierowcy, pracownicy węzłów rozdzielczych, asystenci na urzędach i informatycy. To pracownicy niezbędni dla dobrej pracy PP i wysokiej jakości usług. Odpowiedzialność zarządu PP i właściciela jest oczywista, niezbędne są duże podwyżki płac.

Jeżeli nie uda się doprowadzić do osiągnięcia porozumienia sami zapewne wejdziemy w spór zbiorowy, którego końcową konsekwencją może być strajk. "Solidarność" nie będzie jednak narażać zarówno członków Związku, jak i pracowników na udział w pozbawionych podstaw prawnych akcjach.

Nie zgodzę się na wspieranie anarchistycznego strajku, bez spełnienia ustawowej procedury, bo byłoby to złe dla wszystkich, Polski, Poczty i pracowników
Strajk jest ostateczną bronią pracowników, jak każda broń, a szczególnie ostateczna, musi być używany rozważnie i w zgodzie zasadami.

Kraków, 13 marca 2017 r.

Bogumił Nowicki





Karta Rabatowa Orlen








 
Webmaster: Sławek  ®2007